Dla każdego podróżnika kulinarnego Tajlandia to mekka smaków. Tajowie jedzą kilka/kilkanaście razy dziennie, dlatego porcje często są niewielkie, ale idealnie zharmonizowane w smakach: kwaśnym, gorzkim, słodkim i słonym. Potrawy są lekkie i niezwykle aromatyczne. Tajowie używają całej palety ziół, dodawanych w różnych fazach gotowania, aby finalne danie było kompletne w smaku. Jedzenia uliczne zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bangkok tonie w ilości obwoźnych straganów wypełnionych tajskimi przysmakami. Co kilka kroków czyha na nas sprzedawca z satayami, placuszkami, owocami morza, niezliczoną gamą soków owocowych i innych pyszności. Podróżując przez kolejne regiony kraju odkrywaliśmy bogactwo kuchni regionalnych. Najlepsze owoce morza jedliśmy na Phuket, wyspie bardzo turystycznej i skomercjalizowanej z której uciekaliśmy po 2 nocach. Najlepsze curry – na malutkiej wysepce Koh Mook w barze w dżungli, gdzie byliśmy jedynymi klientami. Sataye w Bangkoku. Ryby na Lancie…. i można tak w nieskończoność. Na kursie kulinarnym poznałam techniki wykorzystywane w tajskiej kuchni, w rajskim ogrodzie zrywaliśmy zioła, mleczko kokosowe robiliśmy na wiekowych drewnianych maszynkach, a na koniec ucztowaliśmy rozmawiając… o jedzeniu 🙂
Miesiąc to za mało, trzeba tam wracać, pić smoothie z mango i uczyć się jak żyć z uśmiechem na co dzień.
TOP 5 DO SPRÓBOWANIA:
- jedzenie uliczne
- owoce morza – surowe ostrygi, grillowane homary, krewetki na parze
- owoce – najsłodsze mangostany, mango, rambutany i dziesiątki innych egzotycznych smakołyków
- smażone dania z woka np. won tony
- sałatka z papai