Poddałam się szparagowemu terrorowi. Nie wchodzą mi botwinki i kalafiorki, mam cały czas ochotę na te cholerne patyczaki. W restauracjach ( bo już można! ) zamawiam je na przystawkę, danie główne i dodatek, a w domu królują od śniadania do kolacji. Lubię je podgryzać surowe w trakcie gotowania, z końcówek nastawiam bulion, który wykorzystuję w zasadzie do wszystkiego a cóż same szparagi – białe, zielone najbardziej kocham smażone na masełku. Tym razem jednak postanowiłam nie oszczędzać kalorii i wytarzać zielone szapragi w sosie holenderskim z kilkoma filecikami anchovis ( kolejna moja słabość, jadłabym je ze wszystkim ). Posypka do nich powstała oczywiście zgodnie z zasadą #zerowaste – znalazłam w chlebaku kawałek suchego kłosa – rodzaj bagietki z makiem i solą – od Moniki z Cała w Mące i nie miałam serca go wyrzucić. Trafił do blendera z czosnkiem i skórką z połowy cytryny. Obłęd! Nie jadłam jeszcze w tym roku szparagów na pizzy, czas nad tym popracować 😉
SKŁADNIKI:
- pęczek zielonych szparagów
POSYPKA:
- kawałek czerstwej bagietki
- 1 ząbek czosnku
- skórka otarta z połowy cytryny
SOS:
- 3 fileciki anchovis
- 3 żółtka
- 1 łyżka soku z cytryny
- 100 g masła – rostopionego i wystudzonego
PRZYGOTOWANIE :
Szparagi obieramy obieraczką do warzyw i blanszujemy w osolonej wodzie dosłownie 2 minuty.
Bagietkę ścieramy na tarce, mieszamy z posiekanym czosnkiem i skórką z cytryny, lub tak jak ja wrzucamy wszystko do blendera, zakrywamy uszy i czekamy aż wszytsko się zmiele.
Żółtka ubijamy z sokiem z cytryny na puszystą masę, powoli dodajemy masło wciąż ubijając. Kiedy mamy wspaniały puszysty, jednolity sos dodajemy posiekane drobno fileciki.
Na talerz wykładamy ciepłe szparagi, polewamy je sosem obficie i posypujemy posypką. Talerz wylizujemy palcem!
Uwielbiam szparagi, szkoda tylko że tak krótko możemy się nimi cieszyć 🙁