Kolejna eksplorowana przez nas kulinarnie wyspa, okazała się być śródziemnomorskim tyglem smaków, bardzo bogatym tyglem. Oprócz typowo włoskich pomidorowo – bazyliowych smaków, znajdziemy tu niezwykły aromat kopru, którego bulwę wykorzystuje się od sałatek przez dania główne, kapary – wspaniałe solone niedojrzałe pączki nasturcji dodawane do pizzy, makaronów, sałatek, caponaty, cytryny – w dziesiątkach odmian limoncello i moje ukochane karczochy. Jednak kuchnia sycylijska to głównie ryby i owoce morza, bardzo popularny jest miecznik i sardynki a z owoców morza kalmary i muszle od maleńkich sercówek przez błyszczące czarne omułki. Pyszne makarony są chlubą wielu trattorii, popularne jest dodawanie sepii do ciasta, dzięki czemu uzyskuje się czarny w kolorze makaron, czarne jest również sycylijskie pesto dzięki dodatkowi czarnych oliwek. Desery to istny obłęd, królują w różnych rozmiarach cannoli – rurki usmażone z podobnego do faworkowego ciasta na głębokim tłuszczu, wypełnione kerem z ricotty i obtoczone na końcach np. pokruszonymi pistacjami – rozpusta w najszlachetniejszym wydaniu. Po trzech tygodniach spędzonych na poznawaniu smaków i aromatów tej arcy ciekawej wyspy wiem czego nie wiem i że jak najszybciej muszę tam wrócić:)
Top 5 do spróbowania:
- cannoli
- caponatta – każda gospodyni ma swój przepis
- ryby i owoce morza – wyśmienite w każdej postaci – grillowane, pieczone, wędzone, surowe
- cytrynowa granita, limoncello, sambucca
- cały asortyment miejscowych piekarni: foccacie, arancini, grissini, panini…….ach!