Anthony Bourdain w odcinku “No reservations” dotyczącym Nowego Jorku, zachwyca się wraz z kolegami po fachu Ericiem Ripertem i Scottem Bryanem odważną, bezpretensjonalną kuchnią w Prune, gdzie zajadają się rzodkiewkami z masłem i solą. Dzisiejszy wpis to zachętą do odszukania smaku. Naszego własnego, indywidualnego smaku, który wraz z zalewem przetworzonej żywności gdzieś się zagubił. Jemy więcej soli, więcej różnych polepszaczy udających naturalny smak, więcej barwników i kolorowych ozdobników. Spróbujmy odkryć na nowo prawdziwe jedzenie, chrupiące nowalijki, soczyste owoce, chleb pieczony na zakwasie i masło! Masło, które latami było nam odbierane przez dietetyków i lekarzy wraca do łask. Koniec z masłową partyzantką, odkąd NYTimes ogłosił wielki powrót masła, możemy publicznie, bezwstydnie smarować rzodkiewki masłem:-)
SKŁADNIKI:
- pęczek rzodkiewek
- masło min. 82% tłuszczu
- sól np. himalajska, lub maldon
- winegret
- chleb na zakwasie
Rzodkiewki kroimy na ćwiartki, liście rzodkiewki możemy umyć bardzo dokładnie i podać z winegretem. Rzodkiewki podajemy z miękkim masłem, solą, pieczywem. Smak lata:-)
Chętnie skorzystam, tym bardziej, że mam w tym roku własne rzodkiewki. I w sumie najbardziej lubię je ze szczypiorkiem i masłem na chlebie 😀
Własne rzodkiewki to skarb, zazdroszczę:-)
Wlasnie sie zajadalam rzodkiewkami z maslem i przypomnialam sobie o tym odcinku „No reservations”, krory widzialam kilka lat temu i pomyslalam sobie ze wygoogluje sobie rzodkiewki z maslem i tak znalalzam ten wpis na Twoim blogu. Zabawnie, bo nie tylko o rzodkiewkach z maslem ale i o tym odcinku „No reservations”. I nie moge sie oprzec zeby nie skomentowac; otoz pamietam jak Anthony Bourdain posniecal sie (z reszta slusznie bo to pyszne) prostota i wogole ta opcja i wychwalal pomysl jako taki zachwalajac wlasciciela miejsca w ktorym to jadl jakby on to “wynalazl” – otoz pamietam jak bedac dziewczynka moja mama czasami serwowala taki wlasnie zestaw: rzodkiewki z maslem, w dziecinstwie pamietam ze to byly przewaznie rzodkiewki zwane potocznie “sople lodu” biale, dlugie bardziej pikantne od standartowych wlasnie z maslem i sola to bylo ponad 30 late temu, a moja mama pamietala jak ja moja babcia karmila ja wlasnie takim zestawem w dziecinstwie – czyli zaraz po wojnie, chcialabym to powiedziec Anthon’emu ze nikt w Nowym Yorku tego nie wynalazl bo w Polsce takie rzeczy sie jadlo przynajmniej od lat 40-tych ubieglego wieku. Serdecznie pozdrawiam i smacznych rzodkiewek zycze 🙂
Paulina jaki trafny w punkt komentarz! Jedno mnie smuci w tym wszystkim cały świat z prostych pysznych dań robi flagowe dania, a my mając taki potencjał jakoś… zapominamy, nie potrafimy. Moja Mama po dziś dzień wspomina smak pomidorów z krzaka z prawdziwą śmietaną i cebulą. Moje pomidory już nabrały koloru, będą właśnie tak pożarte i nie mogę się tego wykwintnego w swojej prostocie dania doczekać 🙂 A Nowy Jork to przecież przedwojenna Europa, wiec i menu to samo :-))) serdecznie pozdrawiam całą kulinarną rodzinę :-))))