Wracam po bardzo długiej przerwie, bez nowego przepisu, bez usprawiedliwienia, ale z nadzieją, że cały czas tu zaglądacie 🙂 Miniony rok był tak intensynwny, zaskakujący i pracowity, że niestety zabrakło mi czasu na pielęgnowanie bloga. Postaram się jednak nadrobić zaległości, powoli zebrać zeszłoroczne perełki i opisywać je Wam tutaj już systematycznie. To nie znaczy jednak, że zwalniam tempo. To znaczy tylko tyle, że planuję nowe i uczę się lepszej organizacji pracy, która pozwoli mi trzymać sześć srok za ogon 😉 Trzymajcie kciuki oby się udało.
A dziś z okazji nadchdzących ostatków mam dla Was kilka migawek z listopadowego śniadania we wspaniałym Nowym Orleanie i Cafè du Monde. Najważniejsza wskazówka: idąc na beignetsnie NIE ubierajcie się na czarno! Kopce cukru pudru, którym po sekundzie jesteśmy umorusani są niezbitym dowodem na to jak spędziliśmy poranek, lub cały dzień – kawairnia jest czynna 24/7. W pierwszej sekundzie przyznam, że byłam przerażona ilością cukru na beignets, ale po drugim ciastku wylizywałam już cukier z talerzyka… Najmniejsza porcja to 3 ciastka i nie, nie jest to za duża porcja 🙂 To dekadenckie śniadanie popiłam czarną kawą z cykorią, ale było to bardzo nieortodoksyjne zagranie z mojej strony. Większość bywalców brała kawę z mlekiem, która wraz z beignetes jest symbolem Cafè du Monde.
Przepis na nowoorleańskie pączki przygotowałam w 2017 r. marząc o wizycie w tym roztańczonym mieście – marzenia mają jednak to do siebie, że się spełniają 😉 Idę marzyć dalej, dzisiaj z bardzo polskim pączusiem wypełnionym różą!
Na pewno skorzystam z przepisu na nowoorleańskie pączki. Takich jeszcze nie robiłam 😉
Super! Bardzo polecam!!!