To wspaniałe miasto, była kolonia brytyjska, obecnie należące do Chin a jednak trochę nie należące, z ogromna mieszanką etniczną przybyszów z różnych stron świata jest miejscem o wielowiekowej tradycji kulinarnej przenikających się wpływów z całego świata. Jedzenie w HK jest wszechobecne, na ulicy, promie, wszędzie możemy złapać smaczny kąsek. Dużo ułatwił mi fakt, że moją przewodniczką kulinarną była między innymi rodowita mieszkanka HK, dzięki czemu mogłam spróbować delicji o jakich nawet nie śniłam np. delikatnej, pysznej słuchotki znanej jako abalone, flaków z żołądków ryb, żab, ślimaków, ostryg, mieszkańców wody, lądu i powietrza, deserów i nalewek z np. węży, 3 penisów zwierząt. Uff moja podróż zaowocowała ok. 20 kg przemyconej żywności, mnóstwem przepisów i inspiracji. Nie będę nawet starała się opisać zwyczajów kulinarnych tego zadziwiającego miasta. Poniżej kilka zdjęć niestety nie oddających klimatu tego miejsca.
- dim sums
- desery z tapioki
- smażone wieprzowe skórki
- tofu – jednak może być wyśmienite
- “starzone” jajka – szczególnie w potrawkach są bardzo smaczne, o zadziwiającej konsystencji