Tym przepisem nie odkrywam ameryki, ani nie rozjaśniam mroków średniowiecza, po raz kolejny jednak namawiam do przygotowania potrawy od podstaw z najlepszych dostępnych dla nas składników. Użyłam tłoczonego na zimno oleju lnianego, który moim zdaniem jest najlepszy do śledzi. Z 4 dużych całych śledzi otrzymałam ok. 0,5 kg fletów. Nie wiem ile dotrzyma do świąt, bo codziennie sprawdzam jak śledzik się przegryza … 🙂 Dajcie się skusić i zróbcie te śledzie, zobaczycie jak ogromna jest różnica pomiędzy kupnymi śledzikami w oleju z cebulką, czy nawet zrobionymi w domu ale z paczkowanych filetów. I koniecznie uprażcie przyprawy, skichacie się od kręcącego w nosie intensywnego zapachu pieprzu, ale Wasz śledzik…. będzie palce lizać!
SKŁADNIKI:
- 1 kg solonych śledzi
- 250 ml oleju lnianego
- łyżka pieprzu w ziarnach
- 10 liści laurowych
- 8 ziaren ziela angielskiego
- 6 szalotek
Śledzie filetujemy, obieramy ze skóry i moczymy 3 x po godzinie w lodowatej wodzie. Odkrawamy mały kawałeczek i próbujemy, jeśli śledzie są nadal zbyt słone, moczymy kolejną godzinę.
Na suchej patelni prażymy pieprz i ziele angielskie, kiedy przyprawy zaczną intensywnie pachnieć delikatnie je rozgniatamy.
Filety tniemy na małe, równe kawałki. W słoiku układamy warstwami rybę z przyprawami i zalewamy olejem lnianym. Odstawiamy na 4 dni.
Szalotki siekamy w krążki, lub kostkę i przekładamy do śledzi, również warstwami. Odstawiamy na kolejną dobę. Podajemy ze świeżo mielonym pieprzem i chlebem na zakwasie. Pyszności!
Danie wygląda perfekcyjnie, doskonałe zdjęcia! Czekam na kolejne nowości jeżeli chodzi o przepisy.
Dziękuję bardzo i zapraszam serdecznie!
A czy śledzie odstawiamy do lodówki czy zostawiamy w temperaturze pokojowej? Wybacz jeśli pytanie jest banalne ale to moje pierwsze śledzie 🙂
Madziu, śledzie idą do lodówki 😉