ZJEŚĆ LUBLIN – WEEKENDOWY PRZEWODNIK

Cafe Mari

To był mój pierwszy, ale na pewno nie ostatni raz w Lublinie. Miasto zachwyca, pełne urokliwych zakamarków, zieleni i przemiłych ludzi. Pierwsze kroki po przyjeździe skierowałam do słynnego teatru w budowie czyli Centrum Spotkania Kultur w Lublinie, gdzie na dachu oprócz pięknego ogrodu, odwiedziłam cudowną pasiekę. Ule w mieście, na dachu ośrodka kultury, powszechnie dostępne – dają radę! Przyciągają i zachwycają – brawo Lublin.

Po krótkim spacerze zgłodnieliśmy i ruszyliśmy na ślepo w poszukiwaniu obiadu. W jednej z bram przed wejściem na stare miasto natkneliśmy się na Zielony Talerzyk. Nie dość, że w środku spotkaliśmy warszawskich znajomych z branży gastro, którzy bardzo polecali miejsce, to w menu sami znajomi: Żeby Kózka, oraz Ekologiczne Pieczarki z Dąbrówki. Zachęceni znakami opatrzności zamówiliśmy chłodnik, kluseczki ze szparagami i kozim twarożkiem i pierogi ruskie. Wszystkie dania były pyszne, świeżo przygotowane z bardzo dobrych składników, a obsługa przemiła i otwarta. Zajrzyjcie do talerzyka koniecznie!

Zielony talerzyk
Zielony talerzyk

Wieczór spędziliśmy na testowaniu karty drinków w Podwórku –  wisienka na torcie cudnego dnia 🙂

Podwórko Lublin
Podwórko Lublin

Kolejnego dnia Lublin od strony kulinarnej zaprezentowali nam nasi przyjaciele, do których mamy bezwzględne kulinarne zaufanie. Ewelina Łebkowska i Kamil Raczyński – obydwoje obecnie związani z niezwykłym konceptem Water&Wine. Biorąc pod uwagę, że w całym regionie spotykałam niezwykle utalentowanych, otwartych ludzi i gościłam w apetycznych, pysznych miejscach, nie dziwi mnie, że koncept Water&Wine powstał właśnie w tam i rozwija się znakomicie. Lokalność w lubelskim przybiera inny wymiar: radosny, dumny i bezkompromisowy.  Wycieczkę po mieście rozpoczeliśmy od Munchies, które niestety dopiero szykowało się do otwarcia. Nie mieliśmy okazji jeszcze spróbować kuchni Munchies, ale poznaliśmy przemiłych właścicieli pasjonatów, którzy opowiadali nie tylko o filozofii kuchni jaką założyli ale całego miejsca – opuszczonego placu po środku miasta, które obecnie odżyło, wypiękniało i stało i ulubionym street foodem lublinian.

Munchies
Munchies

Kolejne miejsce, które z czystym sumieniem polecam Wam od śniadania do kolacji do Cafe Mari.  Wracaliśmy do niej codziennie, a czasem nawet dwa razy dziennie… Krótka, bardzo ciekawa sezonowa karta kusi do zamówienia wszystkiego. Propozycje zahaczają o lokalne dania takie jak piróg biłgorajski, czy parowaniec, ale nie zawiodą się i miłośnicy kuchni fusion i wegetarianie – trafiliśmy na sezon szparagowy i powiem Wam że wytrawne, chrupiące gofry ze szparagami i  jajem skradły mi serce. Osobna karta śniadań sprawiła, że zrezygnowaliśmy z hotelowych smaków i codziennie rano próbowaliśmy czegoś nowego w Cafe Mari – sezonowa może być również jajecznica usmażona na majowych pokrzywach.  Jeśli liczycie kalorie, nie zerkajcie nawet w stronę lady chłodniczej, gdzie wyeksponowane są pieczone na miejscu pyszne i prześliczne ciasta. Serniki z owocami, biszkopty a nawet ciasto z matchą – spróbowaliśmy kilku propozycji i każda była pyszna i warta powtórki. Cafe Mari otwórzcie  filię w Łodzi błagam!!!

Szparagi w Cafe Mari
Szparagi w Cafe Mari
Kanapka z ozorkiem, jajecznica z pokrzywą
Kanapka z ozorkiem, jajecznica z pokrzywą
Ciasto z truskawkami Cafe Mari
Ciasto z truskawkami Cafe Mari

Ostatnio jestem zbulwersowana wzrostem wagi ciała… po prostu przytyłam na lato! Skandal 🙂 Nie ma się jednak co dziwić bo hedonizm kulinarny płynie w moich żyłach zamiast krwi. Prosto z Cafe Mari poszliśmy na pizze!  Nie byle jaką, pyszną pizze w neapolitańskim stylu robioną przez Włocha osiadłego w Lublinie. Il Posto di Luca – pizzeria ulokowana na osiedlu nie rzuca się w oczy, jednak dzięki właścicielom panuje w niej prawdziwie włoski klimat. Pizzę możena jeść klasycznie przy stoliku, lub na pikniku na trawniku 🙂 Malownicza okolica wąwozu zachęca do przesiadywania na powietrzu. Właścicielka pomoże dokonać wyboru, opowie o używanych najlepszych oczywiście składnikach i namówi na deser. A deser serwują jeden – tiramisu i uwierzcie, jeden dopracowany deser w zupełności wystarczy, aby wyjść z Il Posto di Luca z włoską piosenką na ustach 🙂 Pizza wybitna, atmosfera przemiła, nic tylko biesiadować!

Il posto di Luca
Il posto di Luca
Il posto di Luca
Il posto di Luca

Ten wieczór zakończyliśmy w Perłowa Pijalnia Piwa – piękne wnętrze, duży wybór piw i destylatów, dużo wieprzowiny w karcie. Idealne zakończenie Lubelskiego weekendu 🙂

4 komentarze

  • W trakcie poszukiwania w sieci pożądanych informacji znalazłam ten artykuł. Wielu autorom wydaje się, że mają rzetelną wiedzę na opisywany temat, ale z przykrością stwierdzam, że tak nie jest. Stąd też moje ogromne zaskoczenie. Wielkie gratulacje! Koniecznie będę polecał to miejsce i regularnie wpadał by przejrzeć nowe posty.

  • Jestem Lubelanką i ciekawi mnie jak moje miasto prezentuje się w oczach turystów. Miło się czytało Twoją relację. Nie wszystkie opisywane miejsca znam! Np. Nigdy nie byłam w opisywanej pizzerii. Pozdrawiam!

  • Bardzo fajnie przedstawiony temat. Rzeczowo, konkretnie, do celu. Część podobnych artykułów przygniata odbiorcę np. ilością tekstu. U Ciebie tego nie odczułem, za to mam wrażenie, że zdobyłem istotne informacje. Dzięki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *