Gdzie zjeść w Neapolu? Pytanie to zaliczam do retorycznych, spokojnie można by je postawić w przekorny sposób: a gdzie nie jeść w Neapolu?! A tak serio, to spędziliśmy w Neapolu 3 piękne dni i zjedliśmy niezliczoną ilość posiłków, ale cały czas nie zjedliśmy wszystkiego na co mieliśmy ochotę.
Ze wzgledu na opóżnienie naszego lotu o 12 godzin byliśmy stratni jedną kolację i jedno śniadanie 😉 Z miejsca postanowiliśmy to nadrobić i na pierwszy posiłek zjedliśmy 3 !!! pizze. Niestety okazało się, że nie był to najrozsądniejszy ruch i przez kolejne kilka godzin mieliśmy zatkane po kokoardkę brzuchy. Pizze jednakże były wysmienite!
Pierwszy lokal godny polecenia to legendarna Pizzeria Di Matteo – Via dei Tribunali, 94
Od frontu przy ladzie można kupić różne specjały z głębokiego tłuszczu i małe pizze z pieca. Jednak nie łudźcie się, za pierwszym razem nie dostaniecie tego co chcecie tylko to co akurat sprzedawca postanowi Wam sprzedać. Dopiero kiedy rozpozna Wasze twarze po raz kolejny w kolejce do lady, lub w kolejce do stolika, zaczyna być odrobinę łatwiej, nie milej, ale w końcu możecie zamówić co chcecie 😉
Na pierwszy głód zjedliśmy w oczekiwaniu na stolik – pizza fritta – to pizza smażona na głębokim tłuszczu, o delikatnie słonym cieście i wypełniona pysznym farszem.
Kiedy nasyciliśmy pierwszy głód dostaliśmy upragnionu stolik i zamówiliśmy 2 najlepsze na świecie pizze: diavola z dużą ilością świeżego pieprzu i margherita z mozzarella di bufala. Niebo w gębie!
Lada sklepowa błyskawicznie pustoszeje, a wygłodniały tłum kłębi się przed nią wykrzykując co kto chce zjeść 😉
Obsługa raczej skupiona na sobie, akurat bez papieroska w zębach 😉
Sławy również doceniły neapolitańską pizze 😉
Kiedy trochę zeszła z nas pizza, biegiem udaliśmy się na kolację z owoców morza. Przy nieprawdopodobnie wyposażonym sklepie rybnym działa malutka restauracja/bar. Po 3 dniach byliśmy już praktycznie rodziną i nie dyskutowaliśmy z propozycjami Chefa, który ze względu na naszą marną znajomość włoskiego wychodził z kuchni ustalić co dziś będziemy jeść 😉 Takich owoców morza jeszcze nie jadałam, ale cóż tu świeżość była nie do pobicia. Nawet jeśli pizza w żółądku nie pozwoli Wam na dalsze szaleństwa, wpadnijcie tam chociaż na ostrygę!
I Sapori della Pescheria Azzurra Via Portamedina, 5, 80134 Napoli
Zjedliśmy min. “tuzin ostryg”, muszle na parze z pieprzem, krewetki z głębokiego tłuszczu, kalmary z grilla, sałatkę z ośmiornicy w białym winie i małe pyszne dodatki. Ceny są bardzo przystępne, ale nie ma ich nigdzie wypisanych, co akurat jest częstą praktyką w Neapolu 😉
Błądząc w uliczkach, kiedy spadnie Wam nagle poziom cukru polecam kawkę z genialną sfogiatellą, czyli ciachem z tysiąca warstw wypełnionym ricottą, lub flaczki z papieru skropione cytryną 😉
Kolejnym punktem na naszej mapie było miejsce przypadkowe, ale okazało się świetnym wyborem – Trattoria Toledo naVico Teatro Nuovo, 47– ale spójrzmy prawdzie w oczy w Neapolu nie było złych wyborów! Zjedliśmy tam pyszne risotto z owocami morza i ośmiorniczki duszone w pomidorach z kaparami, oliwkami i chlebowymi grzankami.
Miejsce, które nie tyle co nas rozczarowało co nie dało nam szansy to restauracja Il Miracolo dei Pesci na Largo Sermoneta, 17. Niestety kelner namówił nas na talerz przystawek obiecując, że będzie niewielki i damy jeszcze radę zjeść makaron. Okazało się inaczej. Przystawki były pyszne, ale większość jak to w Neapolu z głębokiego tłuszczu, a wszelkich smażonek miałam już po wyżej dziurek w nosie. Pyszna była zapiekanka z bakłażanów przekładana rybą, domowy majonez i kulki rybne w pistacjach, domowy makaron wypełniony rybą i serem i ja już w tym momencie ledwo oddzychałam, dopchałam krewetką i niestety o makaronach mogłam pomarzyć ;-(
Kolejny dzień i kolejna pizza. Tym razem trafiliśmy do Pizzeri Trianon – Via Pietro Colletta, 44/46 . Pozornie na parterze niewielki lokal jak większość neapolitańskich pizzeri w jakich byłam ciągnie się kolejne 2 ogromne piętra w górę. W środku panuje harmider i pozorny chaos, a pizza jest genialna 😉
Nie zapomnijcie zajrzeć na pizzę do pizzeri Sorbillo, gdzie niestety trzeba odstać swoje w kolejce, ale pizza palce lizać:
Pizzę w Neapolu je się nagminnie siedząc na ulicy, nie krępujcie się usiąć obok miejscowych i parząc się w palce i język rozszarpać swój placek 😉
A wieczory spędzamy na Piazza Vincenzo Bellini gdzie kłębi się tłum imprezowiczów i o nowe znajomości nietrudno.
Mnie Neapol oczarował, chcę wracać po więcej i cieszyć się życiem we włoskim stylu o smaku pizzy i aperolu;-)
super 🙂 teraz tylko potrzebny bilet do Neapolu 😉 będę kombinować 😉
Ewa koniecznie, cudne miasto 😉