Zakładam, że wszyscy jak jeden mąż po świątecznym wypasie przyrzekaliście: NIGDY nic już więcej nie zjem. Ja też… W tym roku i tak nie było najgorzej, uratowałam się od obżarstwa za świątecznym stołem, obżarstwem na Podhalu. Oprócz świątecznych bab i mazurków były grane grule, moskale, pierogi, placuszki, sery ala oscypki i przywiezione z domu śledzie gdyby w nocy jednak złapał głód 🙂 Po kilku godzinach na stoku dziura glikemiczna w moim brzuchu była nie do wypełnienia, dlatego też po świętach wróciłam szczęśliwa i okrągła. Od środy poświąteczny detox zaczynam od śniadania, które jest takie zdrowe i takie smaczne, że mogłabym je jeść nawet jako deser 🙂
SKŁADNIKI:
- 1/3 szklanki amarantusa
- 2 łyżki nasion chia
- szklanka mrożonych owoców
- pistacje
- płatki kokosa
- 1 łyżka błonnika witalnego
- łyżeczka miodu
- 200 ml wody
Amarantus gotujemy w wodzie ok. 10 min. Dodajemy nasiona chia i gotujemy kolejne 3 – 5 min. Owoce mielimy w blenderze. Do amarantusanki dodajemy miód i owoce. Dzięki dodatkowi chia konsystencja naszego śniadania będzie delikatnie przypominała kisiel. Podajemy z błonnikiem, kokosem i pistacjami. Pycha!
coś pysznego!
tak! jutro to samo na śniadanie, już chcę, aby było rano:-)))